wtorek, 18 października 2011

Nic o szyciu

W tym poście nie będzie niestety zdjęć moich ostatnich poczynań bo po prostu nic nowego nie zdziałałam...a to dlatego że miałam baardzo fajny weekend. W sobotę oddaliśmy maludy rodzicom i poszliśmy na długaśną randkę z okazji 6 rocznicy ślubu. Cudownie jest tak wyjść we dwoje i się nie spieszyć. Zwykle jak się wyrwiemy do kina, to wpadamy na film spóźnieni a z pierwszą linijką napisów pędzimy co tchu do samochodu. Już zapomniałam jakie to przyjemne.
W niedzielę urządziliśmy sobie rodzinną wycieczkę  ale nie będę o niej pisać bo moje aniołeczki dały taki popis że wróciliśmy skonani do domu.
A wczoraj Zosieńka skończyła 4 latka i była masa przygotowań prezentów i gości....i jak zwykle biszkopt mi nie wyszedł :(  tort był totalną katastrofą ale na szczęście chociaż smakował:)
A dziś nic mi się nie chce... nawet naczynia wołające ze zlewu mnie nie wzruszają, totalny leń mną zawładnął i nawet nie mam ochoty z nim walczyć...może jak Scarlet O'Hara pomyślę o tym jutro:)

2 komentarze:

  1. Czasem warto sobie tak poleniuchowac i miec chwile tylko dla siebie :-) Wszystkiego dobrego z okazji rocznicy slubu i duzo milosci w Waszej rodzince. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszystkiego na naj naj:) a co do lenia to każdy ma prawo mieć od czasu do czasu a naczynka ze zlewu nie uciekną a jak dłużej będą stały to może mężowi wpadnie do głowy pomysł na zmywarkę:) P. s. Chętnie przeczytam jakiegoś posta o tych mydełkach wspomnianych pod nazwą bloga:) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń