Zaczęła się prawdziwa jesień. Zrobiło się jakoś tak szro-buro i zimno. Jakoś z pierwszymi deszczami Zosia, moja starsza córeczka przywlokła do domu przeziębienie i tak już 2 tydzień biedujemy. Staram się z dziewczynkami nie wychodzić na dwór bo Nadusia też już ma straszny katar ale i tak jutro czeka nas wizyta u lekarza bo Zośka ma chyba anginę :(
No i siedzą bidulki w domu i aż wychodzą z siebie...czasmi wręcz widać jak im energia uszami wyłazi:) wszędzie walają się zabawki, podarte karteczki, moja bielizna rozciągnięta po całym parterze...oj nierówna ta walka.
Ale najgorszy jest chyba brak snu.Budzą się teraz niestety po nocy i krążą. Z boku pewnie komicznie to wygląda,bo w ciągu kilku godzin konstelacja rodzinna złożona z 4 osób i 3 łóżek wielokrotnie ulega zmianom....
Więc piję kawkę - kawka na smutki najlepsza, podglądam na internecie co szyjecie, oglądam wasze tutki i uczę się:) a potem siadam do maszyny i szybciutko staram się coś popełnić. muszę być naprawdę szybka, bo Nadusię interesuje wszystko co zakazane:):)
a efektem takiej pospiesznej dłubaninki jest dziś sukienka dla Zosi z cieniutkiego sztruksu w kwiatki. Z pięknymi błyszczącymi guziczkami, które kiedyś kupiłam dla siebie:)